czwartek, 12 lipca 2018

Dobre początki setny raz

Dobra, już mi przeszło. Jestem jednak gruba i muszę schudnąć.

Wciąż jestem tak samo szczęśliwa ale jednak muszę schudnąć ;) i zrobię to!

Nie będę robić planów treningowych, bo jak zrobię to i tak zawalę, za to co tydzień będę się spowiadać z całego tygodnia i może w ten sposób się zmotywuję :)

Trzymajcie za mnie kciuki. Zważę się jak już dostane open na siłowni! Pierwsze podsumowanie tygodnia już w ten weekend!

niedziela, 8 lipca 2018

Rzygam tęczą

Oj nie było mnie długo. Opowiem w skrócie :)  No wiec udało mi się, schudłam. Tuż przed weselem kupiłam sobie sukienkę, wyglądałam fantastycznie, czułam się idealnie, wszystko było absolutnie perfekcyjne. Sukienka nawet trochę spadała więc czułam się na prawdę zajebiście ;)

***

Dostałam dobrze płatną pracę, w miejscu do którego docelowo chciałam, przeprowadziłam się do nowego miasta, w którym są wszyscy moi znajomi, z chłopakiem układa się lepiej niż kiedykolwiek. Jest aż cukierkowo genialnie, życie układa mi się doskonale. GDZIE JEST TEN HACZYK?????!!!!

To nie jest możliwe, że jest tak perfekcyjnie, i że wszystko układa się dobrze :) nie jestem do tego przyzwyczajona, coś musi w końcu okazać się klapą. Ale nie będę narzekać, tylko cieszyć się chwilą, rzadko mi się zdarza, być aż tak szczęśliwą xD nawet jeśli to chwilowe, to chcę wycisnąć z tego jak najwięcej.

Ostatnio nawet schudłam i podobałam się sobie w przymierzalniach w galerii :o !!! możecie sobie to w ogóle wyobrazić?!

***

Nie ważę się, nie mierzę, nie chcę się dołować, podobam się sobie i chcę żeby to trwało jak najdłużej. Nieczęsto mi się to zdarza ;)


niedziela, 27 maja 2018

Tydzień któryś z kolei

No coś tam się waga rusza ;) 57 kg i 70 cm w talii. (wczoraj rano było 69 ale nażarłam się ptasiego mleczka, które kupiłam mamie) (jakbym nie mogła jej kwiatków kupić) (przecież wiedziałam że zjemy całą paczkę na raz).

***
Mam nadzieję, że ruszyłam metabolizm przez ostatnie dwa tygodnie. Jeździłam rowerem, do pracy i po pracy. Biegałam, byłam na trampolinach, ćwiczyłam w domu rozciąganie i pilates. Ogólnie bardzo aktywnie spędzałam czas. Widać efekty ale oczywiście akurat nie tam gdzie chciałabym najbardziej czyli w talii ;)

Spoko, dam rade, a jak nie dam to przecież też świat się nie zawali... nie zawali się, prawda?

poniedziałek, 21 maja 2018

Pogadanka

Nie wytrzymałam i zmierzyłam sobie talię... ale to dobrze bo już jest 70 :) ok 2 cm w tydzień to jest dobre tempo. Jestem szczęśliwa, dużo wysiłku fizycznego, mało niezdrowych rzeczy.

Uwaga! Post adresuję do dziewczyn, które faktycznie mają problem z nadopiekuńczymi, zbyt wymagającymi albo demotywującymi rodzicami. Nie chciałabym, żeby jakaś rozwydrzona gówniara przeze mnie buntowała się przeciwko rodzicom, którzy faktycznie chcą wychować swoją pustą, bezmózgą córkę na wartościowego człowieka. To nie jest apel przyzwalający na 'rób sobie co chcesz'!
(przepraszam, byłam przez kilka lat nauczycielką, wiem co mówię)

Chciałabym dziś poruszyć temat TOKSYCZNYCH RODZICÓW. Dużo ostatnio o tym myślałam, dużo rozmawiałam, moi znajomi, wy, przede wszystkim ja, każdy z nas nawet w niewielkim stopniu zna ten problem. Mówiąc "toksyczny rodzic" nie mam tu  na myśli tylko tych wszystkich patologicznych zachowań, które nasuwają nam się od razu na myśl. Mam na myśli drobne nieprzyjemne rzeczy, z którymi czasami mama albo tata wyjedzie a Tobie opadają ręce i nie wiesz co odpowiedzieć. No bo NIBY ma racje, ale jednocześnie Ty wiesz, że mogli by sobie k#$%&a darować? Masz czasami wrażenie, że coś jest nie tak?

Słuchajcie, miałam mega toksyczną relację z moją mamą, przez którą miałam zaburzenia odżywiania w moich nastoletnich latach i do tej pory z resztą odczuwam skutki, nawet będąc już 27 letnią kobietą, która teoretycznie ma poukładane życie. (buduję wciąż za długie zdania, przepraszam za to)

Istnieje bardzo chore przekonanie w naszej polskiej kulturze, że rodzic to świętość, trzeba szanować, podporządkować się, ustąpić czasem i chuj!

Otóż właśnie nie! Nie dajcie sobie tego wmówić, a żeby lepiej zgłębić przyczyny i skutki proponuję zajrzeć tu: (koleś lekko irytujący, ale mądrze gada)

https://www.youtube.com/watch?v=CNTOYmcYrM0&list=TLGGnd8dTPxsBbsyMTA1MjAxOA&index=9


Mnie zajęło trochę czasu dotarcie do prawdy, że moja mama jest tak samo zagubioną niedojrzałą istotą w dorosłym ciele, która starała się wpoić nam wartości i udało jej się. Bardzo ją kocham, bardzo jej za to dziękuję i szanuję ją za to. Niestety nikt nigdy nie nauczył ją relacji międzyludzkich i to odbiło się na mnie. Teraz świadomie stawiam granicę (a przynajmniej bardzo się staram ale nie zawsze wychodzi) i czuję się świetnie. Nawet jeśli to nie jest koniec i tylko w niewielkim stopniu udało mi się uwolnić z tego obezwładniającego perfekcjonizmu, którego wymaga ode mnie mama, wiem, że to jest moje życie a ona już nie ma nade mną kontroli.


sobota, 12 maja 2018

Tyję ? ! ?

Jestem sobie na dziekance... dobrze zrobiłam, bez przesady, nie dałabym rady studiować tego bez przygotowania. Nie byłam na tym poziomie angielskiego, na jakim powinnam być kropka

***

Roztyłam się jak świnia !!! 72,5 cm w talii, 59,6 kg. To chyba jakieś żarty są!

Zamiast schudnąć ja przytyłam jeszcze wiecej! DOŚĆ! Mam trzy tygodnie do wesela, schudnę ;)

A to mój plan treningowy:

https://www.youtube.com/watch?v=zfFY-Di8wPw

https://www.youtube.com/watch?v=TeLIWjwN_8k

I będę je robić codziennie + jakieś inne treningi i dodatkowo rowerek na pleckach.

***

Za dwa tygodnie tu wracam (do rodzinnego domu, tylko tu mam wagę) a za trzy tygodnie jadę na wesele (do rodzinnego domu mojego chłopaka, gdzie też jest waga).
Postaram się nie mierzyć przez te dwa tygodnie tylko chudnąć i zobaczymy jak mi pójdzie.
Potem postaram się już nie mierzyć aż do wesela, zobaczymy jak to będzie ;) mam nadzieję sobie jeszcze jakąś fajną sukienke kupić. Trzymajcie kciuki.



czwartek, 22 marca 2018

Cel

Wciąż 70,5 cm w talii. Chcę z tym walczyć, moim celem jest 65 cm.
Jakaś Pani kiedyś powiedziała mi, cytuję: "65 cm!!! Też tyle miałam, jak 15 lat miałam i panienką byłam!!"

BZDURA ;) Nie ważne, że to było dawno, wrócę do tego a wiek nie ma tu nic do gadania.

***

Napisałam dłuuuugi wywód o anoreksji, którego nie opublikuję, bo sie na mnie obrazicie ;) poza tym byłaby to czysta hipokryzja

***

Nic nie dzieje się w moim życiu, jestem taka szczęśliwa, taka spokojna, nic nie muszę.

sobota, 17 marca 2018

Tydzień przestałam liczyć

Obwód talii 70,5 cm. :/ WTF jak można mieć taki brzuch przy ogólnej szczupłej budowie ciała!

Co ja mogę z tym zrobić? Macie jakieś pomysły?
Tylko tak bardziej z domowym zaciszu.
Zamknęli mi siłownię, teraz nie chcę zaczynać nowej bo nie wiem ile jeszcze posiedzę w tym smutnym jak .... mieście.

***

WZIĘŁAM DZIEKANKĘ! Nie dałam rady, czuję się z tym fantastycznie!
Mam teraz niewyobrażalnie dużo czasu, nie wiem jak mogłam narzekać przed rozpoczęciem studiów że brakuje mi czasu :o teraz juz nawet nie wiem co z tym wolnym czasem robić!
Ale człowiek jest głupi, nie docenia, dopóki nie straci. Jak odzyska to cieszy się jak dziecko a potem znowu zapomina i narzeka.

***


piątek, 23 lutego 2018

Tydzień 8

Tak bardzo daleka od perfekcji.

Studia mnie wyczerpują, tydzień temu zdałam ten paskudny egzamin i nie wiem właściwie czy się cieszę, czy wolałabym to zawalić i poczekać rok. Teraz od nowa zjazdy co tydzień, co tydzień więcej i więcej nauki a ja chcę odpocząć wreszcie!

***

Jem w pracy mało, zwykle jogurt, dwie kawy, banan albo mała zupa. Po pracy jem obiadek i tyle. Chyba schudłam, nie wiem, nie chodzę na siłownię, nie ważę się, nie mam czasu, nie mam siły.
Jestem już za stara na takie tempo życia.

***

Marzę o słodkim lenistwie, bez zamartwiania się, że jeszcze tyle mam do zrobienia.

***

Ale to ostatni tydzień narzekania ! Wezmę się za to, będę dawać z siebie wszystko!
Bo żyjemy nie po to, żeby robić mniej niż możemy ;) 

piątek, 9 lutego 2018

Tydzień 6

Chora, głowa boli, niezdatna do nauki na poprawkę ;)

***

W tłusty czwartek miałam dzień prawie głodówke! zjadłam jednego pączka w pracy a na mieszkaniu talerz spaghetti... ale spokojnie, jestem chora i nie mogę ani jeść ani myśleć, ani nie czuję nawet smaku jedzenia więc to nie to, że umyślnie się głodzę, nic z tych rzeczy ;)

***

Oglądałyście "This is us"? Serial o normalnym życiu normalnych ludzi, wciąż amerykański ale nie jest to szczęśliwy serial o pustych, pięknych i wiecznie młodych amerykanach. Polecam wszystkim, którzy z masochistycznych zapędów uwielbiają doprowadzać się do łez dobrymi filmami. Bez spojlerów, serial dał mi do myślenia, ukrywam przed najbliższą osobą swoją autodestrukcyjną i zupełnie mimowolną chęć zniknięcia z tego świata. Jakie to żałosne. Cofnęłam się mentalnie o 10 lat...

***

Jestem przed okresem, nie zwracajcie uwagi na dekadencki ton tego posta.

wtorek, 6 lutego 2018

Co w sobie lubisz?

Podejmuję wyzwanie rzucone przez jedną z Was, które szczególnie mi się spodobało :) opowiem co lubię w sobie najbardziej (tylko bez zdjęć bo boję się jednak, że mój chłopak kiedyś wejdzie na ten blog i zbyt wiele dopasuje. Z resztą po zdjęciu na pewno zorientowałby się, czyj on jest xD)

NOGI

Uwielbiam swoje nogi. 

Co prawda są krzywe, moje kostki są zbyt grube, często pojawia mi się celulitek na wewnętrznej stronie ud i jestem ciemnowłosa, więc muszę je golić co dwa dni. 

Jednak nigdy nie mam z nimi problemu, zawsze są chude, nie ważne ile ważę, 50, 60, ~70 kg, one zawsze wyglądają równie szczupło. Oczywiście bez przesady, jak tyję, tyją też nogi ale w takich proporcjach, że wciąż nie wydają się aż tak grube. 

To, że są krzywe tylko podkreśla ich chudość, mam zawsze spację między udami, nawet jak mam ten celulitek to jest on tak nieznaczny, biorąc pod uwagę mój wiek, że mogę z tym żyć. No i po kostkach zwykle wiem, kiedy muszę zacząć się odchudzać ;) od kilkunastu lat są moim wyznacznikiem chudości.

Tylko o wiele łatwiej żyłoby mi się, gdybym była blondynką :) no ale wiadomo, blondynką na nogach (i innych częściach ciała) a na głowie żeby zostały ciemne. Szkoda, że wszystkiego mieć nie można!

Proszę Was, napiszcie post na Waszych blogach, co w sobie lubicie najbardziej :) bardzo jestem ciekawa!

niedziela, 4 lutego 2018

Tydzień 5

UUUFF ;) koniec tej durnej sesji. Wyszłam na tym całkiem nieźle bo mam same 4, 4,5 i tylko jedną 3. Niestety za kilka godzin okaże się, że nie zdam najważniejszego egzaminu kierunkowego i prawdopodobnie wywalą mnie z uczelni. Nie ma tego złego... bo pojawia się mój kolejny, główny cel w tym roku: chcę tak się nauczyć tego języka, żeby nic nie było mnie w stanie zaskoczyć. No przecież potrafię! Udowodniłam, potrafię się uczyć!

***

Jeszcze tli się nadzieja, za dwa tygodnie poprawka, której pewnie też nie zdam.
P.S. uprzedzę komentarze na ten temat, na egzamin C2 z angielskiego nie da się nauczyć w dwa tygodnie ;) albo się jest na tym poziomie i się zdaje egzamin, albo się dobrze strzela, albo się zwyczajnie nie studiuje.

***

Przez ostatni tydzień ładowałam w siebie podwójne ilości jedzenia, wyrównałam to czego nie jadłam dwa tygodnie temu. Pewnie domyślacie się jaki jest tego efekt ;)

***

Teraz bez spiny, ostry maraton odchudzający, przesuwam termin ważenia na 17.02.

***

Nie jestem odporna na stres ;) wyjątkowo źle na niego reaguję.

piątek, 26 stycznia 2018

Tydzień 4

Przy długotrwałym, nieustannym stresie mniej jem. Staram się jednak wciskać w siebie, żeby mieć siłę na te egzaminy. Nie chudnę, nie tyję, pewnie już dawno urosła mi tkanka tłuszczowa, prawie ją słyszę nocami, jak się powiększa.

***

Wcale nie mam czasu na bloga. Czasem do was zajrzę ale nawet nie mam czasu zostawić komentarza :(

***

Też jesteście tak permanentnie zmęczone? Coś dziwnego dzieje się w powietrzu, wszyscy chodzą poddenerwowani, przemęczeni, przygnębieni... ja to wiadomo, ale ludzie wokół mnie zaczęli narzekać. Ciężko się żyje zimą.

***

Nie ćwiczę bo nie mam siły, nie odżywiam się najlepiej, wszystko jest nie tak jak sobie zaplanowałam, ale tylko do końca tego tygodnia, później wracam do "normalności" :) będę regularnie jeść, małe porcyjki, ograniczę papierosy i będę cieszyć się życiem !

środa, 17 stycznia 2018

Tydzień 3

Sesji ciąg dalszy. Praca i zaoczne studia nie są najlepszym pomysłem, pamiętajcie ;)

Plan na dziś: do 18 pierdoły, od 18 system półgodzinny. Mam do zrobienia 4 rzeczy i co pół godziny będę zmieniać, żeby wszystko było ruszone a jak się zmęczę, nie będę miała wyrzutów sumienia i może sie wreszcie o rozsądnej porze położę ;) <planowo 22 już będę wolna>

***

Moje odchudzanie przełożyłam, priorytetem jest uczelnia. Chociaż nie jest źle, dzisiaj zjadłam tylko pierogi w pracy (8 sztuk)  (zamawiane żarcie :/ tak, wiem, miałam przestać) i pół wędzonej ryby z bułką. 1000 kcal, no dobra, troche sporo...

***

Muszę ustalić plan treningowy codzienny i codziennie przestrzegać jak świr. Wypiszę sobie jeszcze dziś.

Miłego :*

Taki do lata :) 

niedziela, 14 stycznia 2018

Tydzień 2

Horror, sesja mi się zaczęła i nie mam kompletnie czasu na nic :o
Zapomniałam już przez te kilka lat jak to jest uczyć się do sesji.

***

Odkryłam dlaczego tu wracam, już teraz jako względnie zdrowo odżywiająca się. Nie idzie mi ta uczelnia i pierwsze o czym myślę przy porażce to żeby się zagłodzić i wyschnąć a najlepiej zniknąć.
Te myśli są jak narkotyk. Te myśli o autodestrukcji i te o braniu tabletek przeczyszczających, mam je nieustannie ilekroć cokolwiek mi się nie uda. Jak coś nie idzie po mojej myśli bo pewnie wyglądam grubo - to wszystko dlatego!!. Coś jest ze mną poważnie nie tak.

***

Zdałam jeden z egzaminów i się upiłam, wypaliłam mnóstwo fajek, zjadłam kebsa, piłam morze kawy, jadłam byle co, za jakie grzechy?! A tak spokojne życie miałam do tej pory, po co mi to!!!

***

Siłownia jest ale tylko raz w tygodniu do tej pory. Jak mnie kac puści i pójdę dzisiaj to może nie będę się czuła tak źle sama ze sobą.
Dowiedziałam się strasznej rzeczy, Pure Jatomi Fitness wycofuje się z PL. RIP Moja siłownia :/ z końcem marca likwidują u mnie w mieście i rozwiązują umowy. Gdzie ja teraz znajdę siłownie z moją ulubioną sauną i basenem.

***

Wpis zakończę pozytywem. Mam jeszcze więcej motywacji niż przed nowym rokiem! :) Teraz walczę o uczelnię, będę też od dziś walczyć o przynajmniej kilo mniej na początku lutego, będę walczyć żeby nie jeść niezdrowych rzeczy przez te ostatnie dwa tygodnie stycznia. Już nie mogę się doczekać :)

czwartek, 4 stycznia 2018

Tydzień 1.1.

Wreszcie mam dzień, w którym nie muszę się chować. Jestem sama w mieszkaniu do soboty. Oczywiście będę tęsknić ale też mogę jeść mniej bez zwracania na siebie uwagi, ćwiczyć do wieczora i pisać bez skrępowania.

***

Jestem bardzo zadowolona z  tego jak ten nowy rok się rozpoczął. Siłownia, zdrowe jedzenie (nie licząc pop cornu o 23:00 we wtorek :/ ).

***
Dzisiejsze menu:
bułka żytnia z serem i papryką, żurek, warzywa na patelnię z kaszą jaglaną, kefir.

Niestety dwie kawy... nie mogę przestać jej pić. Próbowałam wszystkiego, kawe inke, yerba mate, fikuśne herbatki owocowe i nic. Kiedyś bez problemu mogłam zwyczajnie przestać na cały rok i nie robiło mi to różnicy, nawet teraz jak spędzam dzień w domu mogę nie pić,  ale w pracy nie mogę przestać. Przychodzę rano robię pierwszą i po południu robię drugą.

Mówicie że kawa nie jest taka zła i macie rację, kawa nie jest zła ale na mnie nie działa najlepiej ;) bardzo podnosi mi ciśnienie a moja rodzina to właśnie nadciśnieniowcy i trochę się boję. Już zauważyłam permanentną różnicę między tym co było 2-3 lata temu a tym co jest teraz.

***

Dzisiaj dużo ćwiczę.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

1 tydzień

Wyskoczyła mi jakaś paskudna kaszka na twarzy i utrzymuje się od czwartku, masakra mówie wam! Swędzi i psuje nierwy, plany na sylwestra a dodatkowo nie chce zejść, cholerstwo!

***

Ciężko jest tu pisać posty. Mieszkamy w kawalerce i ciężko jest znaleźć chwilę na pisanie bloga i komentowanie bez wzbudzania podejrzeń. Nawet nie chodzi o kasowanie historii tylko znalezienie takiego momentu, kiedy przez jakiś czas on nie będzie podchodził i przytulał albo całował (tak, jesteśmy taką słodką parą -_- , tak wiem wszystko co nasuwa się ludziom na myśl jak to widzą)

Pierwsze kłamstwo dotyczące jedzenia ---> odhaczone
Uciekanie od jedzenia i zwalanie na złe samopoczucie -----> odhaczone

***

Waga mnie zadowala ;) jestem dumna, przez święta schudłam pół kilo i to przed okresem!

Waga z siłki:

Nie wiem czy cos widać, pomiar wcześniejszy (lewy) jest trochę nieczytelny nawet na żywo.
Nie jest to jakaś niesamowita metamorfoza ale cieszę się bo nie starałam się wcale, teraz będę się starać, zobaczymy jak mi wyjdzie ;)
***

Małe śniadanko, małe drugie śniadanie, mały obiadek, mała kolacyjka - plan na dziś
10 minut workout,
prozdrowotna zupka z kaszy jaglanej
pokrzywa,
zero kawy,
zero fajek,
uczyć się!

środa, 27 grudnia 2017

Trzeba ustalić metodę działania bo jutro wracam do siebie. Muszę usunąć historię, konto do logowania i pozacierać wszystkie ślady blogerskiej działalności tak, żeby R. nic nie zauważył.

Czuję się, jakbym go oszukiwała. Normalnie nie mam żadnych tajemnic przed nim, właściwie nigdy.

W sobotę idę rano na siłownie, zważę się na czczo, zobaczymy jak zawojowałam w święta :)

a tymczasem ograniczam powoli jedzenie.

***

od poniedziałku średnio jeden papieros dziennie, ale to żadne wyzwanie siedząc w domu i nigdzie nie wychodząc. Gorzej będzie jak wrócę do pracy, wiadomo...
Ciekawe ile ważę ;) zżera mnie niepewność, chciałabym wiedzieć i boję się.

wtorek, 26 grudnia 2017

tydzień 0.1.

W poprzednim poście przeanalizowałam moje sukcesy z 2017 roku. Udało mi się też mocno schudnąć przez ostatni rok. Teraz chciałam skupić się już na planach 2018.

***

Obiecuję sobie:
1. nie jeść słodkich rzeczy
2. pić więcej ziół, zielonej herbaty, kawy zbożowej, 
3. pić mniej alkoholu, kawy, palić mniej papierosów
4. jeść dużo więcej warzyw
5. jeść mniej mięsa
6. jeść bardzo dużo kaszy jaglanej
7. pić codziennie jeden kefirek/jogurt naturalny/maślanke
8. siłownia 3 razy w tygodniu
9. codziennie 10 minut Full Body HIIT Workout
10. codziennie przynajmniej pół godziny przeznaczyć na sprzątanie 

To na początek. Słodkich rzeczy nie lubię, będzie mi łatwo. Ziółka mam i lubię, tylko nie wiem dlaczego nie chce mi się nigdy zaparzać :o bez sensu. Mniej alkoholu da się załatwić, kawę jak zmienię na ziółka to będzie też prosto. Spróbuję robić regularnie koktajle warzywne. Najpierw częstotliwość 1 tygodniowo. Będę robic zupki jaglane z warzywami a do pracy brać kefirek, NIE ZAMAWIAĆ JEDZENIA DO PRACY. Kategorycznie. To jest moja zmora. To mnie gubi. 

Codziennie będę spowiadać się jak mi się udało te punkty wypełnić ;) 

***

Co ja tu robię, wśród pro any? No cóż, to jest miejsce, które znam, gdzie czuję się najlepiej. Nie chcę jakoś przesadnie wychudnąć, żeby zostały ze mnie skóra i kości. Chcę wyglądać pięknie, seksownie, być szczupła, zdrowa i szczęśliwa. Wiem, że mój styl życia będzie pasował bardziej do pro fitness niż pro ana, ale jakos nie wyobrażam sobie tam siebie. Jakoś bliżej mi tu, chociaż od moich zaburzeń odżywiania minęło już kilka dobrych lat. Nie wrócę do bulimii...chyba.

poniedziałek, 25 grudnia 2017

tydzień 0

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Otwieram nowy rozdział życia... tak, ma to wiele wspólnego z tym że za dokładnie tydzień zaczyna się nowy rok. Wiem jak to brzmi ;) nowy rok-nowa ja. Wiem, że może mi się nie udać, ale chcę spróbować i walczyć, żeby kiedyś być jak to mówią "lepszą wersją siebie". Mam 7 dni do ułożenia wstępnego planu działania, który będę modyfikować aż będzie idealny. Postaram się dostosować styl życia i zmienić się, chcę być szczęśliwa.

Od czasu, kiedy 10 lat temu założyłam pierwszego bloga pro ana, zostawiłam niezłe cmentarzysko zapomnianych blogów, do których nawet nie mam dostępu bo nie pamiętam loginów, haseł, nazw. Nieważne, przecież to zupełnie inna bajka ;) będzie od nowa, będzie pozytywnie, będzie nadzieja i dużo sukcesów. Obiecuję dużo motywacji!

Co udało mi się już osiągnąć w drodze do szczęścia:
- mam stałą pracę,
- mam fantastycznego faceta, z którym mieszkam
- mam super przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć
- rozpoczęłam studia zaoczne

Co jeszcze muszę poprawić:
- zdać pierwszy semestr
- podszlifować oba języki (angielski, hiszpański)
- zmienić pracę na bardziej opłacalną
- zacząć bardziej o siebie dbać
- sprzątać regularnie
- bardziej przykładać się do pracy
- schudnąć

Jak widać, nie jest ze mną wcale tak źle. Jeszcze kilka lat temu miałam depresję, nie widziałam przyszłości dla mnie, nie chciałam żyć, nie miałam po co. Teraz, głównie dzięki mojemu facetowi, mogę śmiało stwierdzić, że najgorszy okres w moim życiu jest już za mną... a jednak wracam ;)

***
Dzisiaj:
talerz bigosu, talerz sałatki, talerz krupniku, dwie kanapki z piersią z indyka, talerz sałatki, jabłko

Według kalkulatora kalorii 1100, myślałam że więcej!